O tym, czym jest choroba Hashimoto i jak powinny wyglądać podejścia do aktywności fizycznej pisałam już wcześniej:(https://www.jankowskatrenuje.pl/trening-u-osob-z-choroba-hashimoto/) .

W tym długim wpisie, chciałabym opowiedzieć o chorobie Hashimoto z perspektywy osoby, która sama choruje. Mam nadzieję, że dam nadzieję ludziom, którzy doświadczają wszelkich przykrości związanych z objawami tej choroby, ale także, otworzę oczy osobom, które żyją w stałym kontakcie z tymi ludźmi.

Moja osobista historia Hashimotki

Od wielu lat, w zasadzie odkąd pamiętam, borykałam się z problemami układu trawiennego. Przy moim sportowym trybie życia, gdzie bardzo często uczestniczyłam w zawodach pływackich, mój brzuch płatał mi figle. Wszystkie biegunki w tym okresie tłumaczyłam sobie zawsze stresem. Zawody, egzaminy, wydarzenia rodzinne zawsze były dla mnie bardzo emocjonalne, a emocje objawiały się głównie rewolucjami żołądka. Najmniejsze ,,problemy’’, momenty w których coś nie szło po mojej myśli, stresowały mnie nad wyraz, zawsze w efekcie objawiając się rewolucjami żołądkowymi. Miałam wrażenie, że już rano budzę się z pewnym rodzajem lęku i nerwów.

Około dwa lata temu wszystkie te objawy nasiliły się, mimo, że moja przygoda z wyczynowym sportem w międzyczasie się zakończyła. W pewnym momencie doszło do tego, że jadłam jedynie będąc w domu po pracy ( czyli w okolicach godziny 22:00), ponieważ nieważne co jadłam wywoływało u mnie biegunki, skurcze okolic jamy brzusznej, wielki ,,ciążowy’’ brzuch. Nie byłam w stanie tak pracować. Taki tryb życia, oczywiście, to nic dobrego. Chodziłam ospała, zła, bezsilna. Popadałam w coraz to większego ,,doła’’. Czułam się opuchnięta, wiecznie zmęczona, wypadały mi włosy, miałam czerwone oczy i powieki, suchą skórę. Mogłam spać w nocy dwanaście godzin, iść do pracy na dwie, wrócić i spać w domu do wieczora. Taki tryb dzienny również uprzykrza życie rodzinne, czy związek z partnerem, nie wspominając o swoim własnym biznesie i odpowiedzialności jaką swoja działalność narzuca na barki. Byłam wiecznie smutna, opryskliwa,rozgoryczona, miałam żal do ludzi, że nie rozumieją, że mam ,,zły dzień’’ ( setny pod rząd- ale dla mnie to miało sens!), że nie rozumieją, że czuje się grubo i łapię stany depresyjne po tym jak mój brzuch wyglądał jak piłka do fitnessu. W końcu jestem trenerem, powinnam wyglądać dobrze! Nie wyglądałam dobrze- przynajmniej dla siebie, a już na pewno nie czułam się dobrze. Nie szłam na trening bo nie miałam siły fizycznie, przez co psychicznie czułam się gorzej i gorzej z dnia na dzień. Potrafiłam płakać w aucie, że światło zmieniło się na czerwone (!!!). Sama biłam się ze swoimi myślami, co jest ze mną nie tak.

Zdjęcie porównawcze mojego brzucha

Nikt mnie nie rozumiał, wszystko było po prostu źle.  

Chodziłam od lekarza do lekarza szukając się pomocy w zatrzymaniu moich problemów z układem trawiennym. Wykupiłam prawdopodobnie wszystkie leki na drażliwe jelito, zrobiłam mnóstwo specjalistycznych badań, usłyszałam, że są to skutki mojej osobowości ( perfekcjonistki ) , że muszę odpocząć ( jak mam odpocząć skoro generalnie nic nie robię?!), że muszę dać sobie ,,na luz’’. I tak błądziłam od jednego lekarza do drugiego szukając zrozumienia, zaangażowania, pomocy.

W końcu kiedy przelała się czara goryczy, sama postanowiłam zastanowić się nad objawami, których doświadczam i połączyć kropki w całość. Postanowiłam zbadać tarczycę, od A do Z. Przecież to teraz tak wielki problem wśród młodych kobiet. Faktycznie, moje wyniki nie były najlepsze. Miałam milion pytań, czy sama ,,zapracowałam’’ sobie na takie wyniki, albo czy te wyniki zmusiły mnie do takiego trybu życia. Od jednej z moich podopiecznych dostałam namiary na lekarza, który mogę szczerze powiedzieć ODMIENIŁ MOJE ŻYCIE.

Ten lekarz to jedyna osoba, która usiadła ze mną na niemalże godzinę, rozmawiała ze mną o wszelkich skutkach choroby Hashimoto- nie ograniczając skutków jedynie do tych fizycznych, zdrowotnych. Rozumiał moją depresję, mój żal do ludzi, uświadomił mnie w tym, że to nie moja wina, że tak się czułam, że nie byłam w stanie być młodą, szczęśliwą kobietą z takimi wynikami. Zapalił mi czerwoną lampkę nad głową mówiąc, że w obecnym stanie nie jestem w stanie mieć dzieci. Nie chodziło o to, że chce mieć dzieci tu i teraz, ale usłyszeć, że nie jestem w stanie ich mieć, to dla kobiety cios. Wiedział, że w mojej pracy mój ,,ciążowy brzuch’’ dostarcza mi kompleksów, mimo, że zawartość tkanki tłuszczowej w moim organizmie jest zdrowa. Wytłumaczył mi na czym będzie polegało leczenie, wierzył we mnie i w to co mówię. Rozumiał mnie, obcy człowiek, który na co dzień słyszy podobne historie.  

Zaufałam mu i wykupiłam wszystkie lekarstwa. Dostosowałam dietę pod chorobę Hashimoto. Dostosowałam treningi do możliwości mojego ciała. Wiem, że nie mogę już trenować jak osoba w pełni sił, zdrowa. W niemal trzy miesiące moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Jestem szczęśliwa, pełna energii, na wadze jest 5 kilogramów mniej. Moje życie osobiste odżyło. Co najważniejsze, odkąd zaczęłam być pod kontrolą tego lekarza, nie miałam już incydentów biegunkowych. Zrozumiałam, że ludzie wokół mnie nie mieli możliwości mnie zrozumieć, skoro ja sama tego nie rozumiałam, przestałam mieć do nich żal. Oni natomiast zrozumieli, że nie było to moje ,,widzimisię’’, czy lenistwo, usłyszałam nawet słowa przeprosin. Obecnie, czuję jakby ktoś włożył we mnie nowe baterie, wstrzyknął mi radość życia, obdarował mnie pokładami energii i miłości. Czuję się pewniejsza siebie, wiem, że teraz już wszystko będzie dobrze bo czuję się ZDROWA.

Po lewej 5 kg więcej

To bardzo długi, bardzo ważny dla mnie wpis. Dlaczego o tym piszę? Bo coraz częściej dostaję wiadomości od Pań, które straciły nadzieję, radość życia właśnie przez Hashimoto.

Hashimotki: chcę, abyście wiedziały, że Wasze życie nie musi tak wyglądać. Do rodzin i znajomych ludzi chorych na Hashimoto: chciałam Was uświadomić, że te ,,stany’’ są silniejsze od osoby chorej, tego się nie da racjonalnie wytłumaczyć, ale tak właśnie jest. I choć sama współczuję ludziom, którzy musieli się ze mną użerać podczas tego kryzysu, dziękuję im, że zostali przy mnie. Życzę Wam abyście mieli tyle siły, wiary, cierpliwości i miłości do osób chorych by nie zostawiać ich w potrzebie.

 

Marta